Nie dam się uczesać.

Najwięcej słów jest w "nicnierobieniu".

Wpierw namawiają ciebie, potem namawiają się na ciebie.

Jedyną jej wadą jest to, że ma za dużo zalet.

Od Sasa, Lasa i Hopsasa.

Moja dusza chodzi w spodniach.

Wszedł smutek. Sama mu otworzyłam drzwi.

Zmysł równowagi, czyli tyle złego co dobrego.

Góry, górskie strumyki. Stoją, płyną, przetrwają.

Samotność ma dwie ręce i dwie nogi, a mimo to nie umie sobie poradzić.

Życie i tak jest kwadratowe.

Skaczę z tematu na temat, a każdy temat to temat na nowy temat.

Nie pytać to znaczy zgadzać się.

Muszę się kogoś spytać o drogę. Może idę niewłaściwą.

Nie jestem delikatna. Chyba skończył mi się aksamit.

Moje życie malowane.

Zawsze znaleźć temat by móc go rozpisać długopisem.

Walczyć znaczy wygrywać.

Do Poznania daleko, do Zaufania jeszcze dalej.

Nie lubię pominięć, odepchnięć, pozostawień.

Albo się ufa na 100 % albo nie ufa się wcale.

Jakie ma znaczenie to moje życie z przedziałkiem nierównym,
ale znaczącym w mym życiu.

Mój wiersz jest cichy. Masz prawo go nie słyszeć.

Upływ czasu zostawia najwięcej śladów na twarzy.

Ani myślę o tym myśleć.

Jestem pewna, chociaż mogło mi się wydawać.

Rośnie się szybko, dorasta powoli.

Wszystkie moje smutki odchodzą gdy przychodzi prawdziwy smutek.

Najtrudniej przeskoczyć kałużę łez.

Uśmiech mam w oczach, bo śmieszy mnie to co widzę.

Na razie nie razi.

Żeby chociaż raz uśmiech od losu. Potem może być półuśmiech.

Do punktualności przywiązuję nadwagę.

Nie chcę i nie będę. Nie będę nikim.

W życiu trzeba szukać przyjemności, przykrości znajdą nas same.

Stoisz nad przepaścią, nie zaprzepaść tej szansy.

To ja pomogę w ten sposób, że nie będę przeszkadzać.

Zapomnieć często równa się nie chcieć.

Nie powiem, a ktoś już otwiera mi usta. To prawda.

Idę po schodach. Nie wiem ile schodów ma moje życie.

Deszcz i wiatr to zgrana para. Zalana i zawiana.

Idę przed siebie, patrzę za siebie. To dokąd dojdę?

Mieć to bardzo mało, chcieć to trochę więcej. Robić to dużo.

Słabość woli ci pozwoli.

A sen ma takie duże oczy zamknięte.

Wszystko mija, nas też mijają.

Każdy chce poznać dobrą przyszłość.

Czajnik z niewyparzonym gwizdkiem.

W sumie to wszystko jedno, różnica jest nieistotna.

Życie ma dużo rąk i nóg, bo szybko mija i dużo zabiera.

Do jutra coraz dalej, gdy nie chce się żyć.

I spać chce, i śnić chce, i jeszcze obudzić się rano. Czy nie za dużo?

Najwięcej twarzy ma lustro.

Jesteśmy ciężsi o te kilka kilo marzeń.

Na świecie jest dużo ważnych, a mniej uważnych.

Życie jest ulotne jak kamfora, ulotni się, zasyczy nad uchem:
już czas, już pora.

Nie mam tak wielu słów, by wyrazić ciszę.

Góry rosną w miarę wchodzenia na nie.

Zawraca mi głowę i parę innych rzeczy.

Szczerość idzie pod rękę z zaufaniem, brak zaufania
idzie pod rękę z milczeniem.

Jestem w kropce, a może i w przecinku.

Marzeń się nie zabija.

On ko-, ona -cham.

Kropka nad I.




Prawa autorskie©M.M.Orłowska